poniedziałek, 17 listopada 2014

Błędy nic nie warte...

dokładnie dwa lata temu zrobiłam coś okropnego , coś do czego na dzień dzisiejszy wstyd było by mi się przyznać. W moim związku coś się wypaliło , nie układało się już tak jak wcześniej , nudziłam się tą całą rutyną , codziennością nie miałam żadnych znajomych , nie wychodziłam z nikim sama , nie miałam czasu dla siebie , dusiłam się...więc zapewniłam sobie nową "rozrywkę" pamiętam była niedziela , K nie przyjechał - musiał jechać do babci po coś tam ,siedziałam w domu znudzona na Facebooku i wtedy nie wiem jak i dlaczego wpisałam w wyszukiwarkę imię i nazwisko
mojego eks , zaprosiłam go do znajomych zagadnęłam i się zaczęło... Miałam do niego cholerną słabość , był moja pierwszą prawdziwą miłością taką szczeniacką z pierwszej gimnazjum durne nie ? Ale zdradziłam właśnie wtedy po raz pierwszy - pisząc do tego człowieka , zapraszając go ponownie do swojego życia. Wiedziałam jaki jest ale ślepo wierzyłam , że to nie będzie tak jak się może wydawać , łudziłam się chyba jak zawsze. To była moralna zdrada której wtedy nie zauważałam , bo w końcu można powiedzieć "co złego jest w tym , że z kimś rozmawiam? " Ale ja przy tym odżyłam , miałam motyle w brzuchu , fajerwerki strzelały wokół mnie... Spotkałam się, prawił mi komplementy , że schudłam , że świetnie wyglądam , że tyłek zawsze miałam fajny a mnie to rajcowało
to było jak balsam na moją duszę , coś czego nikt wcześniej od dawna mi nie mówił... Pierwszy pocałunek , gęsia skórkazero logicznego myślenia , pieprzyć konsekwnecje pomyślałam i odpływałam czując zapach który tak dobrze znałam.Spotykaliśmy się długo , nie ważne czy było -15 stopni na dwoże , czy lało , czy sypało śniegiem nie widziałam w tym nic zlego ani w tym , że oszukuje kogoś komu na mnie cholernie zalezy. Byłam omamiona i i naiwna , nie da sie ukrycPrzyznałam sie do zdrady , tej moralnej i do wszystkich pocałunków (zdraa fizyczna?) nie uwierzył mi ,powtarzał w kółko , że nie jestem taka że ja bym mu tego nie zrobiła , że przecież tak go kocham...A jednak , coś pękło w nim , we mnie - wpierw ja go zostawiłam , długo nie trwało jak się zeszliśmy a ja nadal robiłam to samo , wydało sie - tym razem on mnie zostawił , z dużo większym "hukiem" wyzwał mnie od najgorszychwtedy byłam wściekła , mówiłam że nie ma prawa mnie oceniać bo nie wie dlaczego to zrobiłam , że nigdy nie będzie między nami dobrze i tak dalej... Rodzice byli po jego stronie , na to tez byłam wściekła a ile nocy przez to przepłakałam no bo oni powinni stać zawsze murem za mną prawda ? tak sądziłam wtedy. Miesiąc po tym jak mnie zostawił dostrzegłam co straciłam , że tak naprawdę cholernie zależy mi na kimś kogo tak mocno skrzywdziłam i zraniłam... Długo zabiegałam o jego zaufanie , o to żeby ponownie chciał spojrzeć na mnie chociaż przez pięć minut i wysłuchał co mam mu do powiedzenia. Kiedy się spotkaliśmy po miesiącu nie wiedziałam co zrobić , zobaczyłam go i serce rozpierało mi klatkę pierśiową , wiedziałam że to człowiek który powinien mną gardzić , pluć mi w twarz za to wszystko co mu zrobiłam , za to że znowu mieszam w jego życiubo przeciez zdążył już się z tym wszystkim uporać , u mnie ten proces był zupełnie odwrotny kiedy on już miał wszystko poukładane ja zaczynałam się rozpadać - karma wraca ? Wyjaśniałam , tłumaczyłam , cholernie chciałam go dotknąc ale wstyd mi było , chciało mi się tylko płakać , chciałam wykrzyczeć na cały głos jak bardzo żałuję , jak bardzo chcę go spowrotem , że już nigdy go tak cholernienie skrzywdzę... Długo rozmawialiśmy , dużo wyjaśniliśmy... Zapytałam go czy widzi jeszcze jakąś szansę na to żebyto naprawić , żebyśmy spróbowali od nowa... Zastanawiał się długo , ale wrócił pomyślałam wtedy "czyli na prawdę mnie kocha" byłam przesczęśliwa ale długo myślał czy dobrze zrobil , do dziś widzę jak go to boli a minęły dwa lata
Dzisiaj wiem , że rodzice postąpili dobrze stając po jego stronie , dużo mnie to wszystko nauczyło ,
Możecie twierdzić , że jestem szmatą czy czymś podobnym - ale ja doskonale o tym wiem , naprawiam swoje błędy codziennie , codziennie za nie płacę , ale jestem tylko człowiekiem , dzisiaj wiem jedno - nigdy więcej bym czegoś takiego nie zrobiła..
Jeżeli będziecie kiedyś w sytuacji takiej jak ja - porozmawiajcie ze swoją drugą połową , czasem wystarczy10minut do tego żeby się porozumieć , nie niszczcie sobie życia - dla byłych nie warto...

Na dzień dzisiejszy jesteśmy zaręczeni , szczęśliwi. Ale nic nie zmieni przeszłości która ciągle za nami kroczy , i daje o sobie znać przy wielu kłótniach...