sobota, 6 września 2014

Z rodziną najlepiej...

No właśnie , najlepiej... na zdjęciu.
Oboje z Narzeczonym mamy tylko garstkę rodziny z którą lubimy przebywać i z którą się nie kłócimy...
Dzisiaj z racji tego , że K dziadek miał imieniny jechali na "imprezę" nie powiem z początku byłam zła , chciałam żeby to był nasz weekend , pod kocem , przed TV więc kiedy się dowiedziałam że jedzie byłam trochę , smutna.. Musiałam go zrozumieć to jego dziadkowie , jedyni teoretycznie.
Pojechał , zadowolony bo mógł prowadzić (kocha to robić ;) ) po krótkim czasie pisząc sms'y wyczułam , że coś jest nie tak zadzwoniłam dowiedziałam się tego co zazwyczaj kiedy tam jest. (K ma bardzo bezpośrednią babcię czasem trochę "pierdolniętą" )  pytam go co się znowu stało , dlaczego jest taki wściekły..
K -kochanie ona znowu to powiedziała...
Ja -ale co..?
K -że jestem taki sam jak on , z wyglądu ale z charakteru najbardziej...
Ja -(cisza...wkurwienie sięgało epogeum)
K -powiedz..powiedz mi , że tak nie jest , że nie jestem taki jak on , nigdy nie będę...

 Słyszałam jak łzy napływają mu do oczu , jak głos mu cierpnie , jak usiłuje stłumić swoje uczucia i wiem , że cholernie mnie teraz potrzebuje a ja jestem tak daleko , chciała bym go przytulić powiedzieć to co zawsze mu mówię...ale nie mogę.. obiecuję , że jutro to zrobię.

wtorek, 2 września 2014

Błędy duże i małe

Mnóstwo takich w swoim krótkim życiu popełniłam... ale od początku.
A więc mam 19lat (dokładnie 30.08 skończyłam) , do dziś ciągnie się za mną powszechna kariera "gimbusa" czyli..? Czyli został mi ostatni semestr trzeciej klasy gimnazjum do skończenia , zaczynam w lutym 2015roku , tak otwierają kierunek zaoczny , tryb taki nie bez powodu - z racji wieku żadna inna szkoła nie ma prawa mnie przyjąć do swojej placówki. Co zrobiłam nie tak , jakie błędy popełniłam.? jak 80% dzieciaków w nowym środowisku wpadłam w złe towarzystwo , pierwsza klasa gimnazjum nie opuszczałam żadnych lekcji , byłam w szkole codziennie a kiedy chorowałam byłam wściekła - dziwne nie ? Ha ! nic w tym dziwnego , powiedzmy. Jak już wspomniałam wpadłam w złe towarzystwo , dobrałam się z kilkoma osobami w klasie i dosłownie robiliśmy armagedon na lekcjach , nie uczyłam się , chodziłam nieprzygotowana do szkoły , ten budynek traktowałam chyba jak miejsce do spotkań i dobrej zabawy ze znajomymi. Nadszedł koniec roku szkolnego - zagrożenie połowy przedmiotów , zachowanie naganne - płacz nad rozlanym mlekiem , żal i rozpacz rodziców ale także łzy mojej wychowawczyni , to było jak oberwanie obuchem w głowę , kobieta która tylko była moją wychowawczynią płakała , bo wiedziała , że nie jestem głupia tylko leniwa i cholernie duży wpływ mają na mnie inni ludzie. 
No nic było trzeba to jakoś przełknąć i iść dalej , nowy rok szkolny , klasa pierwsza po raz drugi wita ! Nowy wychowawca (facet..) obręczały , do tego nauczał nas angielskiego. Wtedy już nie chodziłam do szkoły , były wagary , ucieczki z lekcji tylko dlatego bo ciągle się nie uczyłam i bałam sie iść na niektóre sprawdziany , bałam się że zostanę wywołana do tablicy. Skończyłam u lekarza - nerwica lękowa , zaświadczenie z poradni o indywidualnych lekcjach - nic nie dało większy stres , okropna pani od chemii (nie docierało do niej , że mam problem z wkłuciem całej tablicy Mendelejewa i że mam problemy z zapamiętywaniem ) Unikałam jej , uciekałam z jej lekcji więc także z innych. 
Kolejne powtarzanie klasy.
W końcu dostałam promocję do drugiej klasy , o promocję do trzeciej walczyłam na koniec sierpnia , przeszłam na warunku z chemii.. i tak się tej trzeciej klasy trzymam jak pijawka i pasożyt... Dlaczego ? a dlatego , że nienawidziłam pani od chemii , zmieniłam przez nia szkołę na inną tam było jeszcze gorzej... a teraz czekam na Luty przyszłego roku kończę ostatni semestr trzeciej klasy i idę na Technika Reklamy. Nie mam pojęcia czy mi się uda , ale nikt mi nigdy nie powie , że bardzo bardzo wiele zależy od podejścia Rodzica (w moim przypadku mama nie miała zbyt wiele czasu , pracowała od rana do późnego popołudnia , wiec koniec końców robiła lekcje za mnie , uległość...) ale także nauczyciela bo to przecież przed nimi uciekałam , to ich się bałam... 
Najwięcej winy jest mojej , ja zawaliłam , ja pozwoliłam się stłamsić i ponieść emocjom... Teraz chcę to naprawić , uda mi się ? tego nie wiem ale mogę mieć tylko nadzieję , że tak...

poniedziałek, 1 września 2014

Ogarniamy się

Dokładnie , biorę się w garść nie pozwolę już sobie na żadne ulgi w nauce , skończę , pójdę na technika reklamy zaocznie tylko skończę tę cholerną ostatnią klasę...
Jutro opowiem jak to dokładnie wszystko u mnie wygląda , teraz uciekam pod kołdrę się kurować !