Oczywiście , miewam gorsze dni i umiem wyzwać od góry do dołu mojego kochanego diabła ale patrzę na niego i wyzywam samą siebie za głupotę , zjadają mnie wyrzuty sumienia bo przecież On nigdy nic złego mi nie zrobił a wyzywam go o kompletne pierdoły a On jeszcze mnie na rękach nosi dosłownie (całe szczęście taki mi się dobry egzemplarz na wymarciu trafił ! ) Wiem , czuję i jestem pewna obiecałam sobie , że nikt ani nic w świecie nie zniszczy tego co buduję od pięciu miesięcy razem z Nim. Kocham go nad życie i to życie oddała bym za niego dokładnie jak za rodzinę i swoje psy.
Najbardziej zadziwiające jest to , że my się nie kłócimy - jak już to obrażam się na dziesięć minut po czym mi przechodzi jak widzę jego minkę kota ze Shreka. Jesteśmy zgodni w każdej sprawie , jeżeli któreś z nas ma odmienne zdanie dochodzimy do kompromisu , rozmawiamy tak długo aż nie dojdziemy do wspólnego zadowolenia ale robimy to wszystko w tak cudownie spokojny sposób , że siedząc i dyskutując uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Nawet kiedy go wyzywam za coś potrafię robić to z uśmiechem bo patrząc na tak ogromne szczęście inaczej się po prostu nie da , nazywam to uśmiechem bezwarunkowym - zupełnie jak naszą miłość.
Czy mi za dobrze ? Nie - uważam , że zasłużyłam w pełni na szczęście które posiadam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz