Było o zazdrości , której byłam żywym przykładem dzisiaj dla odmiany będzie o rutynie. 
Znacie to uczucie kiedy jesteście z kimś w związku , widujecie się codziennie , siedzicie odizolowani jak w psychiatryku sami w czterech ścianach , jedno ma nos wlepiony w telefon a drugie w telewizor ?  
Rutyna to taka wredna menda która wkrada się w wiele związków i potem tak samo jak jej przyjaciółka zazdrość je rozwala. Gorzej kiedy tylko jedna osoba to rozumie , wtedy to już pełen meksyk , serio. 
Nie trudno jest wyjść do ludzi , do klubu , do baru chociaż na głupie piwo - bo co za frajda pić w domu samemu ? ŻADNA , chyba że jest się babusią która kocha oglądać seriale i nic więcej w życiu nie chce. Gorzej kiedy jest się młodym a parę lat wcześniej żyło się pełną piersią , były imprezy , mnóstwo znajomych , mogło ubrać się szpilki i iść w miasto z paczką przyjaciół. Potem poznaje się swoją wielką miłość , znajomi znikają , piwo pijesz tylko w domu , oglądasz serial za serialem , rozmawiacie o dupie maryni za przeproszeniem i o tym jak to dzisiaj było w pracy. Nie ma nic gorszego , ciągle odmawianie sobie wszystkiego , znajomi chcą Cię wyciągnąć na imprezę ale nie idziesz bo ta druga osoba nie lubi takich klimatów... 
Wolę być sama i żyć według tego jak mi się podoba niż tkwić w czym co nigdy się nie zmieni. A jeżeli coś mnie olśni i wpakuję się w kolejny związek będę bardziej rozważna , poznam dobrze tą osobę pod każdym względem. Nie pozwolę na ograniczenie siebie i zmienianie mnie na siłę. 
Rutyna to wredna baba która rozwali Ci wszystko co tak długo pielęgnowałeś.... 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz